Poniższy tekst oparty jest na inspirujących i poruszających rozważaniach Anne Alvarez, zawartych w książce „Autystyczne obrony osób neurotycznych”. Alvarez – kontynuując myśl Frances Tustin – opisuje w niezwykle czuły sposób świat dzieci z autyzmem psychogennym.
W tym tekście przybliżam jedno z tych doświadczeń – przerażenie spadaniem i potrzebę „bycia trzymanym” – które wydaje się być jednym z najgłębszych źródeł autystycznych reakcji obronnych.
To przerażenie spadaniem, byciem upuszczonym, rozpadnięciem się, wyłania się jako centralne doświadczenie. U dzieci autystycznych nie jest to tylko metafora – to stan cielesny, żywa, trudna do zniesienia rzeczywistość.
„Dzieci autystyczne chciałyby wypluć, wypchać lub inaczej ewakuować trudne doświadczenia.”
Niektóre dzieci, zanim odnajdą język, zanim nawiążą relację, komunikują się przez ciało: przez krzyk, napięcie mięśni, odrętwienie. Ich „zachowania” są reakcją na niewidzialne, ale rzeczywiste zagrożenie – zagrożenie rozpadu „ja”, utraty kontaktu z czymkolwiek, co może podtrzymać.
W tym sensie autystyczne strategie — rytuały, powtarzalne ruchy, fiksacje — nie są wyborem. Są rozpaczliwą próbą kontroli, ochrony przed wciągającą przepaścią wewnętrznego chaosu.
Osoba, która doświadcza takiego stanu, może mieć poczucie, że:
- nie istnieje nic, co je trzyma – nie ma ramion, które przytrzymają, gdy się chwieje,
- świat jest pusty i groźny, a relacje nie dają oparcia,
- każda przerwa w obecności osoby znaczącej (terapeuty, matki, opiekuna) to nie tylko samotność, ale wręcz rozpad rzeczywistości.
W autyzmie psychogennym ogromne znaczenie mają automatyczne reakcje na niepokojące doświadczenie wynikające ze strachu przed byciem upuszczonym lub przed spadnięciem.
Strategie przetrwania – kiedy świat zewnętrzny jest zbyt groźny
Osoby z autyzmem psychogennym nie wycofują się „bo chcą”. Wycofanie to strategia przetrwania – głęboko zakorzeniona reakcja organizmu na przeciążenie, przerażenie, niemożność zintegrowania napływających bodźców. Ich zachowania – często trudne do zrozumienia dla otoczenia– mają sens, jeśli spojrzymy na nie jako na sposoby radzenia sobie z psychicznym bólem i rozpadaniem się poczucia istnienia.
„Dzieci w stanie nadmiernej wrażliwości reagują przesadnie – bo każda niedogodność urasta do rangi katastrofy.”
Jedną z podstawowych strategii jest odcięcie – odczuwania, relacji, bodźców zewnętrznych. To nie świadomy wybór, ale reakcja autonomiczna. Dziecko „zamyka się” w sobie, jakby stawało się niewidzialne – i często naprawdę znika z pola relacyjnego, porusza się jak zdalnie sterowany organizm.
Inną strategią jest szczelne przywarcie. To chwytanie się relacji jak ostatniej kotwicy. Może przejawiać się jako nadmierne przywiązanie, powtarzalne pytania, domaganie się kontaktu w sposób intensywny i często trudny. U podstaw leży nieufność i lęk przed rozdzieleniem, nie tylko psychicznym – ale dosłownie fizycznym, egzystencjalnym.
„W sytuacji niepewności autyzm objawia się jako desperackie chwytanie się terapeuty jako jedynego źródła życia.”
Jeszcze inną formą strategii jest zamiana siebie na kogoś innego – używanie „on” zamiast „ja”, jakby dziecko nie mogło znieść poczucia sprawstwa i odpowiedzialności za własne istnienie. W ten sposób unika konfrontacji z własnym „ja”, które jest zbyt kruche, zbyt zalane lękiem, by mogło być utrzymane.
W pracy terapeutycznej z osobami doświadczającymi tak głębokich stanów lęku – niezależnie, czy są to dzieci z rozpoznanym autyzmem, czy dorośli z autystycznymi formami obrony – kluczowe staje się bycie stabilnym punktem odniesienia. Kimś, kto nie zniknie, nawet gdy pacjent ma wrażenie, że wszystko inne się rozpada.
Psychoterapeuta nie tylko towarzyszy, ale symbolicznie „trzyma” – poprzez powtarzalność sesji, stałość tonu, obecność ciała. Czasem to właśnie ta obecność pomaga pacjentowi uchwycić się czegokolwiek, zanim zostanie porwany przez wewnętrzny chaos.