
„Praca psychoterapeutyczna z osobowością borderline” – warsztat prowadzony przez Małgorzatę Lambert.
W relacji terapeutycznej nie wszystko, co istotne, dzieje się na poziomie słów. Często to, co najbardziej znaczące, rozgrywa się pomiędzy – w mikrogestach, emocjonalnych reakcjach i powtarzalnych wzorcach.
Pacjent, choć może nie być tego świadomy, nieustannie wnosi do terapii swoje wewnętrzne obrazy relacji – utrwalone „sceny” z przeszłości, w których on sam oraz inni (terapeuta w tym wypadku) odgrywają konkretne role.
Te relacyjne schematy bywają nieczytelne na pierwszy rzut oka, ale stają się widoczne w powtarzalnych interakcjach. Przykładowo, pacjent może reagować na terapeutę jak wygłodniałe dziecko wobec powściągliwego rodzica, by po chwili – w tej samej relacji – poszukiwać kontaktu z wyobrażonym, troskliwym opiekunem. Przeniesienie nie jest więc tylko wspomnieniem emocji, ale żywym doświadczeniem, w którym terapeuta zostaje obsadzony w roli dawnego „obiektu”.
W pracy z takimi pacjentami szczególnie przydatne jest nie tylko rozumienie ich historii, ale i wyobrażenie sobie, kim dla pacjenta terapeuta właśnie teraz jest. Przykłady komunikatów, które terapeuta może użyć, by to urealnić, mogą brzmieć:
„Reaguje pan na mnie, jakbym był strażnikiem więziennym, a pan więźniem.”
„Jestem dla pana jak uparte dziecko, które buntuje się przeciwko surowej matce.”
Takie ujęcia pomagają pacjentowi nie tylko rozpoznać swoje projekcje, ale też poczuć, że ich doświadczenie jest widziane i rozumiane.
Idealizacja i rozszczepienie: iluzje bezpiecznego schronienia
Szczególnie u pacjentów z osobowością borderline, obrona przed lękiem przybiera często formę rozszczepienia – skrajnego podziału na „całkowicie dobre” i „całkowicie złe”. Terapeuta może być więc na zmianę idealizowany i dewaluowany, a każde drobne rozczarowanie może burzyć obraz wszechmocnego opiekuna.
W okresach idealizacji pacjent widzi terapeutę jako niemal magicznego wybawcę, który naprawi wszystkie zranienia przeszłości. W tej iluzji kryje się głęboka potrzeba – tęsknota za idealnym opiekunem, który nigdy nie zawiedzie. Gdy jednak pojawia się rzeczywista frustracja, terapeuta zostaje postrzegany jako wrogi, nieczuły, a nawet niekompetentny. Ten dramatyczny zwrot nie wynika z „manipulacji”, ale z głębokiego cierpienia – niemożności pogodzenia się z tym, że opiekun może być wystarczająco dobry, a nie idealny.
To właśnie ta nierealna potrzeba – by ktoś z zewnątrz ostatecznie ukoił cały ból – chroni, ale i rani. Bo żaden terapeuta nie sprosta temu zadaniu, a rozczarowanie może przynieść wtórną traumę, jeśli nie zostanie przechwycone i przepracowane.
Omnipotentna kontrola: kiedy bezpieczeństwo staje się przymusem
Innym mechanizmem obronnym, często obecnym u tych pacjentów, jest omnipotentna kontrola. Wywodząca się z lęku przed agresją, której źródłem mogą być zarówno zewnętrzne doświadczenia, jak i wewnętrzne impulsy, kontrola staje się sposobem na uniknięcie zranienia. Pacjent może próbować zdominować relację – poprzez testowanie granic, prowokację lub subtelną manipulację – by uniknąć bycia zdominowanym.
To kontrolowanie innych pełni funkcję ochronną: jeśli sam kontroluję, nikt mnie nie zrani. Jednak paradoksalnie, im silniejsze dążenie do kontroli, tym trudniejszy staje się kontakt z drugim człowiekiem. Ludzie zaczynają się dystansować, a terapeutyczna więź ulega osłabieniu. Pacjent zostaje w pułapce – samotny, ale przekonany, że to jedyny sposób by przetrwać.
Za tym wszystkim stoi często pierwotne doświadczenie bezradności z dzieciństwa, które dziś wybrzmiewa w zawoalowanej formie: jako siła, dominacja czy emocjonalna gra. Ale pod spodem nadal mieszka dziecko pragnące opiekuna, który byłby silny, stabilny, obecny – i jednocześnie bezpieczny.
Iluzje, które można rozpoznać – i przetransformować
Terapia nie ma na celu zburzenia tych iluzji siłą, ale delikatne ich urealnienie. Odsłaniając mechanizmy obronne, terapeuta może pomóc pacjentowi dostrzec, że prawdziwe bezpieczeństwo nie leży w kontroli czy idealizacji, lecz w autentycznym, wystarczająco dobrym kontakcie – takim, który mieści zarówno bliskość, jak i frustrację.
Ilustracja: Paul Klee ” Head with German Moustache”.