
Frances Tustin, jedna z kluczowych postaci w psychoanalitycznym rozumieniu autyzmu, wprowadziła pojęcia dzieci otorbionych i pomieszanych, które pomagają uchwycić dwa zasadniczo różne, choć równie głęboko zakorzenione sposoby przeżywania rzeczywistości przez dzieci z autyzmem psychogennym. Oba te pojęcia odnoszą się do sposobów obrony przed doświadczeniem dezintegracji, spadania i bycia nieutrzymanym, o których pisała również Anne Alvarez.
Dzieci otorbione – zamknięcie się w „skorupie” ciała
Dziecko otorbione tworzy wokół siebie swoistą psychiczną i cielesną otoczkę – skorupę, która ma chronić jego kruche, lękowe „ja”. Tustin zauważyła, że te dzieci często przywiązują się do powierzchni swojego ciała, a zmysły (szczególnie dotyk i słuch) wykorzystywane są nie po to, by poznawać świat, ale by tworzyć barierę między światem wewnętrznym a zewnętrznym.
Dziecko otorbione zamyka się w ciele jak w pojemniku, który staje się jedynym gwarantem istnienia i granic. Otoczenie, ludzie, relacje – mogą być odczuwane jako zagrożenie, coś zbyt chaotycznego lub niestałego, by się temu poddać. Rytuały, monotonne aktywności, powtarzalne ruchy – to wszystko buduje „otoczkę”, która nie pozwala światu się wedrzeć, ale też nie pozwala dziecku z niego wyjść.
Takie dziecko zdaje się uwięzione w pustej twierdzy, otoczone murem patologicznej autozmysłowości – dziecko nieświadomie poszukuje określonych wrażeń zmysłowych – twardych i miękkich, by chronić się przed zalewem lęku. Jest nimi upojone i jednocześnie odcięte od kontaktu z ludźmi. Skorupa ciała staje się wszystkim – miejscem trwania, obiektem przywiązania, substytutem relacji.
To właśnie to Tustin nazywała iluzoryczną autystyczną autonomią – stanem, w którym dziecko nie tyle jest samodzielne, co odizolowane. Nie ma dostępu do drugiego człowieka jako obiektu relacyjnego – jest zamknięte w swoim sensorycznym świecie, gdzie wszystko sprowadza się do doznań dotykowych, napięcia, faktury, oporu.
Z perspektywy wcześniejszych teorii psychoanalitycznych – szczególnie pozycji schizoidalno-paranoidalnej w ujęciu Klein – sądzono, że dzieci te cierpią z powodu tożsamości przylegającej. Przez to rozumiano brak własnego poczucia tożsamości dziecka i uzyskiwanie jej w sposób niepewny, poprzez przyleganie do trwania powierzchni – początkowo dosłownie (ciała, przedmioty), a później także symbolicznie (rytuały, otoczenie, dźwięki).
Dzieci pomieszane – życie bez granic
W przeciwieństwie do dzieci otorbionych, dzieci pomieszane nie wytwarzają skutecznej granicy między sobą a światem. Zamiast skorupy – mamy chaos, zalew, nieprzefiltrowane bodźce. Te dzieci nie są zamknięte – są rozlane, a ich „ja” nie ma wyraźnego kształtu. Przeżywają rzeczywistość jako zagrażającą, ponieważ nie mają psychicznym sposobów, by ją ograniczyć, uporządkować, znieść.
Tustin pisała, że to właśnie one mogą reagować bardzo intensywnie – jakby każda zmiana, nieobecność, przerwa była egzystencjalną katastrofą. Ich emocje są trudne do odróżnienia – zarówno dla nich, jak i dla otoczenia. Zdarza się, że przeżywają one siebie jako wlewane w przestrzeń, zalewane, przenikane – nie wiedzą, gdzie kończą się one, a zaczyna świat.
Trzymanie jako odpowiedź terapeutyczna
Zarówno dzieci otorbione, jak i pomieszane, choć różne w sposobie reagowania, mają wspólny punkt odniesienia – głęboki lęk przed spadaniem, przed psychicznym rozpadem.
- Dziecko otorbione potrzebuje pomocy, by bezpiecznie się otworzyć, zacząć wpuszczać do swojego świata kogoś drugiego – bez lęku, że zostanie zalane lub zranione.
- Dziecko pomieszane potrzebuje pomocy, by zbudować psychiczną strukturę, granice, które pozwolą mu czuć się oddzielone, ale nie porzucone.
W obu przypadkach terapeuta lub bliski dorosły może stać się figurą trzymającą – nie tylko poprzez słowa, ale poprzez powtarzalność, przewidywalność, obecność. Bycie trzymanym to doświadczenie, które pozwala zbudować bezpieczny most między wewnętrznym światem a relacyjnością. W tym sensie trzymanie jest aktem symbolicznym – fizycznym i emocjonalnym ugruntowaniem, bez którego każde dziecko (a później dorosły) może zatonąć w wewnętrznej pustce.
Ilustracja: fragment obrazu Hieronima Boscha