Autozmysłowość – obrona, która chroni i więzi.

Frances Tustin w swojej pracy z dziećmi autystycznymi pokazuje,  że odczucia zmysłowe stanowią fundament życia psychicznego. W jej ujęciu autozmysłowość, czyli intensywne skupienie się na własnych doznaniach zmysłowych, pełni funkcję ochronną wobec lęków, które są dla dziecka zbyt pierwotne i przytłaczające, aby mogło je przeżywać wprost. Jest to obrona przed rozpadem, rozbiciem na kawałki, przed wiecznym spadaniem, przed utratą poczucia ciągłości istnienia. Dziecko chwyta się doznań zmysłowych tak, jakby były jedynym sposobem utrzymującym je przy życiu.

W świecie dziecka autystycznego dominują kształty, wzory, powierzchnie. Inni ludzie nie są doświadczani jako osoby, lecz jako źródła bodźców – jako dźwięk, dotyk, światło, zapach. Jeśli w tej kruchej harmonii pojawi się zakłócenie, najmniejsza rysa w dopasowaniu zmysłowym, dziecko może przeżyć to jak katastrofę. W jego wczesnym, nieukształtowanym jeszcze świecie psychicznym nie ma narzędzi, by „pomyśleć” o tej sytuacji – pozostaje tylko przeżycie dramatycznej trwogi.

Tustin opisywała różne formy obiektów autystycznych: miękkie, kojące kształty oraz twarde, stabilne przedmioty. Te pierwsze działają jak zawsze dostępna, uspokajająca kąpiel, otulająca i łagodząca. Te drugie – niczym zbroja – nadają kontur i poczucie trwałości, chronią przed doświadczeniem rozlania się czy rozpadu. Oba mechanizmy ratują dziecko przed unicestwieniem psychicznym, a jednocześnie zamykają je w kapsule autozmysłowości, oddzielając od innych ludzi.

W pracy terapeutycznej moment, w którym pojawiają się pierwsze szczeliny w tej kapsule, bywa dramatyczny. Wtedy ukazuje się nadwrażliwość, przed którą autozmysłowa skorupa miała chronić. Pacjent może doświadczać zalewu rozpaczy, nie do powstrzymania. Dlatego modyfikowanie obron autystycznych wymaga zarówno ogromnej ostrożności, jak i stanowczości – balansowania na granicy między ochroną a konfrontacją.

Autozmysłowość jest strategią przetrwania wobec doświadczeń, które dla dziecka były zbyt gwałtowne, by mogły zostać przetworzone. To sposób, w jaki wczesna psychika chroni siebie przed rozpadem. Rozumiejąc tę funkcję, możemy spojrzeć na dziecko autystyczne nie jak na kogoś „dziwnego” czy „zamkniętego w sobie”, lecz jak na osobę, która w najbardziej pierwotny sposób walczy o zachowanie swojej ciągłości i istnienia.

Towarzyszenie w wychodzeniu z kapsuły

Praca terapeutyczna z dziećmi i dorosłymi, którzy chronią się w świecie autozmysłowości, wymaga szczególnej uważności. Nie chodzi tylko o cierpliwe bycie obok, ale o zdolność wytrzymania tego, co stopniowo odsłania się pod powierzchnią zmysłowej skorupy.

Kiedy w obronach autystycznych pojawiają się pierwsze pęknięcia, na powierzchnię wypływa to, co przez lata było zatrzymywane – przerażenie, rozpacz, poczucie absolutnego zagrożenia. Wówczas każde słowo, gest czy interpretacja ze strony terapeuty może zostać przeżyte jako naruszenie, jako groźba dalszego rozproszenia.

Tustin podkreślała, że w tych momentach potrzebna jest podwójna postawa: z jednej strony ostrożność, z drugiej – stanowczość. Ostrożność, by nie narzucać pacjentowi więcej, niż może unieść. Stanowczość, by nie podtrzymywać złudzeń, które zatrzymują rozwój i konserwują iluzję bezpieczeństwa. To balansowanie między ochroną a prawdą, między trzymaniem a delikatnym odsłanianiem.

Katastrofa i przełom

Pacjent, który powoli zaczyna wychodzić z kapsuły autozmysłowej, doświadcza czegoś, co przypomina katastrofę: upadek bez końca, rozpad na kawałki, utratę poczucia granic. To moment skrajnego zagrożenia, ale i potencjalnego przełomu. Jeśli w tym doświadczeniu uda się wytrwać razem z terapeutą, jeśli lęk nie zostanie znowu zamrożony w iluzji zmysłowej obrony – pojawia się szansa na nowe formy integracji.

Nie jest proces jednorazowy. Dziecko, a później dorosły pacjent, wciąż będzie powracać do swoich obiektów autystycznych – do miękkości, która koi, albo do twardości, która daje poczucie granic. Jednak z czasem, krok po kroku, zacznie pojawiać się możliwość innego sposobu regulowania frustracji: poprzez myślenie, poprzez relację, poprzez symbolizację.

Delikatność i wytrwałość

W tym procesie nie ma miejsca na pośpiech. Autozmysłowość to nie dziwactwo, które należy „wyeliminować”, ale forma życia psychicznego, która przez długi czas była jedyną dostępną ochroną. Dlatego przekształcenie tych obron jest zadaniem nie tylko trudnym, ale i bolesnym. Pacjent traci coś, co przez lata ratowało jego istnienie, i musi znaleźć w sobie – i w relacji terapeutycznej – coś, co to zastąpi.

Jeśli potrafimy być obecni tam, gdzie pacjent przeżywa swój świat w kategoriach spadania, rozpadu czy rozlania pojawia się szansa na coś nowego.

Z takiego miejsca powoli zaczyna kiełkować życie psychiczne w pełniejszym znaczeniu, życie wzbogacone o znaczenia. To, co było obroną, staje się początkiem relacji. To, co było kapsułą, może stać się punktem startowym.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *