W stronę wewnętrznego poruszenia: o przemianach, które nie krzyczą

„Autentyczne zaangażowanie terapeuty – istota pozytywnej dezintegracji” – seminarium z Joanną Chmarzyńską-Golińską.

W świecie pełnym procedur, harmonogramów i oczekiwań, wiele procesów naprawdę ważnych dzieje się poza główną sceną.

Joanna Chmarzyńska-Golińska przypomina, że przemiana psychiczna nie zawsze postępuje liniowo. Często krąży, zawraca, nie daje się uchwycić, ale nie przestaje działać. To jak sny, które nas śnią — nieoczywiste, ale żywo obecne, przekształcające nasze wnętrze.

Te „wewnętrzne ruchy przekształcające” są delikatne i wymagają przestrzeni — nie znoszą presji na efekt, nie lubią pośpiechu. Działają najlepiej, gdy możemy odpuścić i zaufać, że coś się dzieje, nawet jeśli tego jeszcze nie rozumiemy.

Praca terapeutyczna to często towarzyszenie ludziom, którzy odeszli daleko od siebie — nie z wyboru, lecz z konieczności. Dzieci, które nie miały wystarczającej opieki emocjonalnej, nauczyły się przetrwać przez odcięcie, dysocjację. To były strategie ratujące życie — ale w dorosłości stają się więzieniem. Powrót do siebie bywa bolesny, pełen lęku, niepewności. Wymaga kogoś, kto będzie obecny, przytomny, nie zdominuje, nie wycofa się. Kogoś, kto pomoże dotknąć najtrudniejszych miejsc — z łagodnością i spokojem.

W każdej osobie, nawet najbardziej zamkniętej w bólu, tli się siła życia. Ta siła — niekiedy ukryta, zepchnięta, niemal niedostrzegalna — daje znać o sobie jak list z bezludnej wyspy. Przesłanie wysłane z głębi psychicznego odosobnienia, które czeka, aż ktoś je odczyta.

Dysocjacja, choć bolesna, może też być widziana jako forma opieki nad sobą — czasowa ochrona potencjału. Zdolność do odcięcia się od przytłaczającej rzeczywistości to czasem jedyna dostępna forma przetrwania. To, co wydaje się „patologiczne”, może być po prostu wyrazem braku, a nie zepsucia. Wiara w to, że potencjał wciąż tam jest — to fundament pracy terapeutycznej.

I wreszcie — możemy uczyć się bycia poruszonym. Nie chodzi tu o emocjonalne uniesienie, lecz o subtelne poruszenia wewnętrzne, które zmieniają nas po trochu. Zdolność do czucia — siebie i innych — może być początkiem prawdziwej przemiany. To ciche procesy, które zostawiają ślad.

Ilustracja: Claude Monet ” Lady in the Garden”.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *